Witam!! po ponad roku czas powrócić do świata artystycznego oderwania od codzienności. Ślub, Ciąża i początek z dwójką dzieci tak mi dały do wiwatu ze nawet nie miałam ochoty usiąść i poszyć...wolałam się wyspać i naładować baterię na dzień następny. moje sutaszowanie kończyło się na tym że codziennie wieczorem wyjmowałam wszystko na stolik (z nadzieją że jak mąż o 6 wyjdzie do pracy to będę miała godzinkę dla siebie) po czym rano chowałam nietknięte...córka budziła się przed 7 rano mały w nocy budził się średnio 2 razy...jednym słowem byłam nieprzytomna. jedyne na co miałam o tej godzinie siłę to kufel kawy :D wybawieniem miało być przedszkole starszej...ale jak to moja Jagódka...astmatyk z niedoborem odporności...łapie wszystko jak leci i w domu sztafeta padamy jak muchy jeden po drugim. Ale powiedziałam sobie ze się nie poddam...jeszcze pół roku jestem na macierzyńskim a potem trzeba odwiesić działalność. pisze się nowy biznesplan...mimo tego że szło dobrze to ma iść jeszcze lepiej. w związku z tym wyskrobałam z szuflady nijakie koraliki z których czas wyczarować cuda :)
Szklane kaboszony oplecione koralikami toho.
A poniżej dwójka moich pomocników...Jagódka i Adaś :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz